Licząc od góry: komin, anteny, blaszany, pogięty dach.
Przez okrągłe okno widać zaplątaną w sznury dziewczynę,
którą księżyc zapomniał wciągnąć do siebie
i zostawił na pastwę plotkarek i pająków.
Niżej kobieta czyta list, chłodzi twarz pudrem i znów czyta.
Na pierwszym piętrze młody człowiek chodzi tam i z powrotem i myśli:
jak ja wyjdę na ulicę z tymi pogryzionymi wargami i w rozlatujących się butach? W kawiarni na dole pusto, bo to rano.
Tylko jedna para w kącie.
Trzymają się za ręce.
On mówi: "Będziemy zawsze razem. Proszę pana czarną i oranżadę."
Kelner idzie szybko za kotarę i tam dopiero wybucha śmiechem.