powiem tak. poszłam na Czesława w dobrym humorze, po fordońskiej imprezie(za którą dziękujemy!), ledwo żywa, ze zdartym gardłem (nie pamiętam czy to przez withney, noc z renatą czy cambio dolor), oczekując przyjemnej powtórki z juwenaliów. wróciłam z cholernie szerokim uśmiechem na ustach, gardłem jeszcze bardziej nie do użytku, zachwycona człowiekiem od żółtej gitary i całą resztą, po 3 bisach, 'bossa novie' i 'happy shiny people' vol.2. nie wiem czy jutro, kiedy nie będę już w takiej euforii, nadal będę uważała, że to był najlepszy koncert na jakim kiedykolwiek byłam, w każdym razie teraz tak jest! :D
'idź żołnierzyku pokaż co masz
a jak czegoś jeszcze chcesz to daj im w twarz!'