Czy czujesz już ten kubek porannej kawy z mlekiem, a raczej mleka z kawą, który delikatnie parzy Twe koniuszki palców, gdy próbujesz usilnie wyrwać mi go z rąk? Wspólnie spędzane wieczory, nie ważne, czy w ciszy, w melancholijnym nastroju, euforii czy zdenerwowania.. Wcale nie kolorowo, ale razem. Nauczyłeś mnie wiecznego optymizmu, chociaż tak naprawdę w ogóle go nie posiadałeś, nie eksponowałeś, nie dopieszczałeś, tylko zamknąłeś, wykruszałeś.. ale wygrałam. Uwierzyłam w swoją i Twoją słabość, ziszczę plan do końca.. Razem. Przepraszam, nie potrafię gotować, a wręcz nienawidzę. I nie nauczę się, warunek konieczny! Ale nie, skądże znowu.. Po raz kolejny zresetowałeś mój mózg i jestem już gotowa od zaraz, w piżamie, białej koszulce na ramiączkach i w różowych skarpetkach wstać z łóżka i przygotować Ci jedno z dań z najwyższej półki. Kompromis. Potrafimy. Dzielić się, mnożyć, zakopywać, zniszczyć, ale później naprawić, cieszyć się, wariować. Bo ja zwariowałam. Dla Ciebie. Przez Ciebie. Na zawsze. Jestem skłonna rzucić po raz kolejny palenie, oddać Ci moją 'lepszą' poduszkę, odstąpić Ci miejsca po prawej stronie łóżka.. Nie będę wyznaczała już ważnych spotkań i obowiązków na poniedziałkowy poranek, weekendy nie będą koligowały z moimi zamiarami, przestanę leniuchować.. Zacznę spełniać się dla Ciebie, a przede wszystkim, dla siebie.. Wierzę w to. Wierzę w nas..