Przechodząc przez miliony ulic
Wydaje się, że dzisiejsze deszcze chcą wykurzyć stąd ludzkość
Delikatnie gasząc kolejnego papierosa daję upust melancholii jaka we mnie drzemie
Od tylu lat
W milionach ulic
Gdzie wszyscy oglądają szary świat zza krat swych okien
Ktoś dziś krwawi ukrzyżowany ciężarem swojego smutku
Może będę to ja
Może ktoś inny
Nie wiem
Deszcz znów spadnie chcąc wykurzyć ludzkość
Z tego okropnego świata.
Delikatnie bujając się na boki
W rytm ekstazy nie rozkazu
Zataczam pętlę, gdzie będą schowane złości i chciwości tego świata
Dziś jestem władcą na terenach nie zamieszkanych
Pielęgnuję to, co niegdyś wydało się błędem
Pielęgnuję ludzką ochotę i pragnienia
Ja snu jestem namiastka
Ja mam ochotę oddać się skinieniom palca
Ale nie oddam mych uczuć i cierpień
Ponieważ one sprawiają, że jestem
Nie daję rady z życiem.