jestem zła, jestem okropna, wiem, wiem, jestem. nie mogę sobie poradzić nawet z bałaganem w moim pokoju, jak zaczynam sprzątać to robi się jeszcze większy burdel, nie potrafie nic zrobić do końca, nic nie robie dobrze, wiem, muzyki słucham za głośno, szafy posprzątać nie umiem, komputerek i komputerek tylko mi w głowie. nie mam ideałów. wszystkie warianty wyczerpałam. zostawiłam na koniec tylko bezczynne trwanie, wstaję, wychodzę, wszystko jest dobrze, wracam i znowu, znowu jest źle! nie mam celów, żyję po to, żeby dotrwać do kolejnej kłótni, znowu powiedzieć o jedno słowo za dużo i znowu przez dwie godziny poczuć w sobie jakiekolwiek uczucie, chociaż tą złość, to też uczucie a potem wszystko przechodzi i zostaje tylko pustka. nienawidzę siebie strasznie.
w gruncie rzeczy wystarczyłoby tylko ostatnie zdanie.