Twoja skóra pachnie jak ostatnie dni wakacji
Po co mi ten pociąg, skoro ciebie nie ma na stacji.
Nic się nie bój Mała.
Odkurzę Cię, naprawię.
Muszę Cię najpierw trochę rozmontować.
Wiem, że to boli.
To konieczne.
Poskładam Cię.
Obiecuje.
Ona nie musi wiedzieć...
"Ja się staram być przyziemny i mam na to sposób
Nie powiem ci, że twa obecność jest jak dar od losu
Albo śpiew skowronków albo pierdolony kwiat lotosu
Raczej jak po poranku zapach porządnej kawy
Krótki rękaw w letni dzień, zapach koszonej trawy
Pełen bak, pusta droga, seria zielonych świateł
W radiu utwór jednej z twoich niedocenionych kapel
Jesteś jak nieoczekiwany zwrot podatku
Długi weekend dla tych utopionych w korpo światku
Gdy wszyscy wokół brzmią nijak
Twój głoś wciąż spijam
Tak jak szum winyla o poranku
Dźwięk ulewy, która tłucze o beton
Bębni w szyby, gdy zasypiasz solo tudzież z kobietą
Gdy się budzisz o zmroku, chwilowy czujesz niepokój
Łapiesz kurtkę, wszystko jest
Portfel, klucze, telefon"
Taco Hemingway - Deszcz na Betonie
9 WRZEŚNIA 2017
9 WRZEŚNIA 2017
8 WRZEŚNIA 2017
8 WRZEŚNIA 2017
8 WRZEŚNIA 2017
8 WRZEŚNIA 2017
8 WRZEŚNIA 2017