nie, dziś nie wezmę żadnego dropsa, bo to chyba ostatnia rzecz, jaka jest mi potrzebna. rozumiem, że każdy ma czasem gorszy dzień, ale mój wypadł jednak niespodziewanie źle. obudziłam się jak zwykle ze złym humorem, w szkole dostałyśmy zjebę w sklepiku, w którym sprzedaję z 'przyjaciółką' i koleżanką, bo szanowna pani bestfriendforever nie wyniosła bułek, nie potrafi liczyć i źle zwraca się do kupujących, lowli :3 na długiej przerwie wybrali mnie przewodniczącą szkoły, sponio. byłam nawet zadowolona, ale wracajac do domu zatrzymałam się z myślami w Moim Idealnym Świecie i zrozumiałam, że to nie jest to. tak naprawdę nic nie mam. nie mam przyjaciółki, jedynie mnóstwo koleżanek i kuzynkę oddaloną o 30 km która jest jedyną osobą, której mogę powiedzieć wszystko. jestem dobrą uczennicą, ale tak naprawdę z wieloma rzeczami sobie nie radzę, a oszukuję się, że jet inaczej. choćbym nawet chciała się za nie wziąć - brakuje mi czasu, albo inaczej - brakuje mi motywacji. jeszcze nawet nie wybrałam szkoły, nie mam pojęcia o niczym, nie jestem gotowa na wyjście z gimnazjum, chociaż jest to teraz rzecz, której nieziemsko pragnę, której oczekuję od życia w tym momencie, która motywuje mnie niesamowicie, ale cos jest ze mną nie tak, bo tylko mówię, nie robię. myślałam, że jestem zakochana i wszystko było na dobrej drodze, ale chwila moment, to i tak nie wyjdzie. bądźmy realistami, między nami jest 40 km i choćbym mieszkała tam podczas liceum, choćbym teraz bywała tam we wszystkie weekendy i święta, to dłużej nad tym rozważając... on nie jest facetem, którego chciałabym przedstawić rodzicom. nie jest facetem, którego wady dam rade zaakceptować. może być to kumpel od przykopcenia czasami blanta, albo od napicia się wytrawnego francuskiego wina do obiadu, gdy nie ma siana i tylko to jest w barku, ale nie jest to facet od miłości i chyba tego nie potrafiłam zrozumieć przez ostatnie 25 dni.
wyobrażałam sobie to wszystko inaczej. myślałam, że będę miała po co żyć. idealni przyjaciele, idealne imprezy, idealna rodzina, idealny chłopak, idealne wyniki w nauce w gimnazjum, idealna szkoła średnia, idealny nastrój każdego dnia, idealne ciało, idealna garderoba, idealna osobowość. niestety nie mam powodów do życia. moi znajomi mają swoje życie, przyjaźnie, priorytety i nie są na każde zawołanie. imprezy, na które coraz rzadziej chodzę kończą się zjaraniem się na maksa i zajebistym gastro nad ranem, a potem snem i żałowaniem wszystkiego z poprzedniej nocy gdy tylko budzę się po południu. moja rodzina jest bardzo oddalona od moich problemów, nikt nie rozumie wszystkiego, oni widzą mnie jako idealne dzieciątko, które będzie zawsze posłuszne, ale nie zauważyli, że już pół roku jestem całkiem innym człowiekiem i zostranę nim, bo uwielbiam być sobą. do miłości się nie naaję, bo za bardzo się tego boję, nie chcę się zaangażować, więc przestaję się w to plątać właśnie w tym momencie. nie chce mi się uczyć i pewnie trafię do beznadziejnej szkoły średniej, ale jebać to. codziennie wieczorem mam zły humor bo a) on nie napisze b) popatrzę na siebie w lustrze c) uświadamiam sobie, jak tak naprawdę stoją sprawy. idealne ciało? hahahahahahah. co do ubrania, to nie potrafię się ubrać, nie mam własnego stylu, ubieram to, co mi się nawinie, kupuję wszystko, co mi się spodoba, bez żadnych określonych reguł. moja osobowość? może i nie jest idealna, ale ja nie chcę się zmienić. zmieniam tylko to, co mnie otacza. ja właściwie nic nie poradzę na to, jaka jestem i akceptacja tego jest jedynym wyjściem.
chyba, że tę noc poświęcę na przemyślenia. poskładam wszystko do kupy i zastanowię się, jak naprawić swoje życie. ułożę wszystko w swojej głowie, by nie poddawać się tak łatwo. teraz mogę tylko naćpać się i zabić (bo mam co nieco przyjemnego w szufladzie akurat <3) albo zacząć od nowa, od zera, z nowymi strategiami i pomysłami.
nie wiem.
jestem w kropce.
i jestem zerem
pe es dzisiejszy zawalony bilans <3 : kromka ciemna (nie jem białego ofc), serek wiejski lekki z lnem, kanapka z serkiem białym, pałeczka lodowa, pół princessy, pół litra soku pomarańczowego, trzy miseczki spaghetti, pasek czekolady, dwie kromki z serem białym i polędwicą sopocką, herbata 'trawienie'
przynajmniej nic po 18
fuj, mam ochotę się wyrzygać
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika rozowyrobaczek.