Zajebiste ferie. Po prawej stronie kubek kawy, po lewej tablica ze wzorami a na przeciwko mnie świeżutko wydrukowany arkusz maturalny z matematyki. Nad 3 zadaniami zamkniętymi (!) siedzę już pół godziny! Umrę normalnie, a przecież matura to bzdura -.-'
Namęczę się, powkurwiam, oddam go a i tak dostanę 1 <ok> dajcie mi siłę. Jakiegoś kopa w dupę. Angielski przynajmniej ogarnięty, teraz pora umówić się na konsultacje :/ żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce. Pojedźmy gdzieś daleko, z dala od tego wszystkiego bo nie wytrzymam tu. Jakbym miała drugi raz wybierać szkołę poszłabym do zawodówki. Wstarczyłby mi egzamin zawodowy a nie i egzamin i matura. Co mnie, takiego lenia, podkusiło? Nie wiem. Ferie są zdecydowanie za krótkie dla maturzystów -.-'