Fotoblog zrujnował jakość, ale to nic.

To był dobry rok. Rok, w którym poznałam masę cudownych ludzi a w każdym miesiącu wydarzyło się coś dobrego. Około trzydzieści zajebistych koncertów. Sabaton, obowiązkowe koncerty to koncerty Huntera, ich trzydziestolecie przypadło na ten rok. Klubowe koncerty w Liverpoolu i Ciemnej Stronie Miasta, kochana ekipa Kabanosa, Skowyt, Pull The Wire, The Sixpounder i wiele, wiele innych. Wrocławski miesiąc, kocham to miasto. Zlot fanów Slasha, jaki świetny był to dzień i noc i ranek w sumie również..Te podróże pociągami, te wagary, te wieczory nad Odrą, ci świrnięci ludzie, których uwielbiam. 

Woodstock, sześć dni nieba na ziemi. Tam nie ma smutku, tam są uśmiechy, piwo, zimna woda, kurz w ustach, pogo i (uwaga!) wyjątkowo wyglądające tojki.

Moje największe marzenie. BYŁAM KURWA NA KONCERCIE SLASHA. Mistrzu. Łezka się kręci jak patrzę na plakat z tego wydarzenia wiszący umnie w pokoju.

Te mniej przyjemne rzeczy, też były, ale po co o nich mówić. 

Tak naprawdę 2015 był cudowny.

Wymarzony.

Ludzie, pociągi i muzyka. 

https://www.youtube.com/watch?v=ueRm3WgSNRA