Ktoś tu jeszcze jest?
Ktoś tu jeszcze mnie pamięta?
Powitałam Was w wieku 18 lat. jako była zawodniczka Grand Prix kucykowego, tuż po sprzedaży ostatniego z wierzchowców, bez grosza nawet na swoje życie, a co dopiero na dalszy rozwój w jeździectwie. To Wy motywowaliście mnie w zbieraniu pieniędzy na kolejnego konia - tym razem jednak na własny rachunek, na własne sumienie i własną umowę.
Na cztery lata wylądowałam w rekreacyjnych, kameralnych stajenkach, podczas gdy przedtem, od samego początku uczyłam się w stajniach sportowych, z przyszłością, z halami i świetną kadrą. O dziwo, nikt nie odczuwał zderzenia z rzeczywistością. Po prostu robiliśmy, co do nas należy. Po drodze witaliśmy i żegnaliśmy wiele koni, sprawialiśmy ich życie lepszym, a każdy z nich, w zamian zbliżał nas do sukcesu.
To Wy pomogliście mi rozwijać kanał na YT. I choć potem nie miałam dla Was czasu, nadal wspominam Was jako jedną z najwspanialszych społeczności w jakich mogłam odcisnąć swój ślad.
Dziś mam 22 lata, dwa, bardzo dobre, sportowe konie. W czasie mojej nieobecności zdążyłam zostać instruktorem sportu i stworzyć bardzo zgrany team. Mimo, że nadal jesteśmy ekipą raczej skromną, dowiedliśmy wielokrotnie, że potrafimy progresować szybko, potrafimy być skuteczni, i nie zastanawiamy się "czy warto?", bo po prostu jesteśmy tego pewni. Za nami są już pierwsze zdane odznaki, oprzełamywane lęki oraz osobiste rekordy pobijane w ekspresowym tempie. Spełniłam również cele, niegdyś uważane za całkowicie nieosiągalne, wystartowałam na Pepe w sportowych rajdach konnych, w klasie L, ukończyliśmy trasę, a start można uznać za bardzo udany. Wynik ma tu najmniejsze znaczenie, ponieważ nikt nigdy tak bardzo nas nie docenił i nie pomógł, jak w Dolinie Gawora.
Od kilku miesięcy szukaliśmy gniazdka. Gdy to piszę, jest 05:35, 07.02.2018 rok, dzisiaj o 10:00 jedziemy zabrać konie do sportowej stajni. Z piękną halą, pięknymi lasami i ludźmi otwartymi na współpracę. W totka nie wygraliśmy. Nadal w teorii możemy tak samo niewiele. Do wszystkiego dotarliśmy i dotrzemy, od zera. Pracą, zaangażowaniem i staraniami o to, co inni uznają za niemożliwe. Wszystko co dzisiaj posiadamy, było kiedyś dla nas "niemożliwe".
Na zdjęciu, w sumie to na "rysunku", macie Stalkera. Simsy porzuciłam już dawno. Nie mam czasu ani siły się z nimi użerać. Za to, ostatnio, dzięki wprawie, coraz szybciej idzie mi tworzenie od zera na tablecie. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się coś wrzucać raz na jakiś czas w kreatywnych społecznościach.