Cecily&RTEC Chicago Shiloh Blue
***
Obudziłam się dziś kompletnie niewyspana. Razem z Jace'em zasnęliśmy wczoraj dopiero coś po drugiej w nocy, więc nie ma się co dziwić. Dziś od rana stwierdziliśmy, że nie będziemy sobie zaprzątać głowy, jak to Jace ujął, cholernym samochodem, więc od ósmej rano zajmujemy się końmi. Jedyne co teraz nam przeszkadza to to, że cały śnieg stopniał i na maneżu jest błoto zamiast piasku przez co nie da się normalnie trenować...
Oparłam się o drzwi boksu Bostona i zaczęłam gładzić go po pysku. Właśnie zaczęłam się zastanawiać gdzie jest mój chłopak kiedy nagle ktoś wyskoczył praktycznie spod kopyt ogierka.
Podskoczyłam jak porażona.
- Jace! Jezus! - Wydarłam się na całe gardło.
Jace oczywiście nie mógł ze śmiechu i musiał przytrzymać się szyi Bostona, bo inaczej nogi odmówiłyby mu posłuszeństwa - wiadomo, też ze śmiechu.
- Wiesz... - Powiedział w przerwach od śmiechu. - Właściwie to wolę Jace od Jezus, choć jeśli dla ciebie jestem równie boski co on to...
- Tobie ten brak odpowiedniej ilości snu jeszcze tylko szkodzi na ten już mocno powalony łeb! - Wcięłam mu się w zdanie.
W końcu też się roześmiałam, wspięłam się na drzwi boksu i przeskoczyłam prosto na plecy Jace'a. Jak zawsze przygotowany nawet się nie zachwiał. Przerzucił mnie sobie na ręce i ciągle trzymając przybliżył do własnego torsu nie zwracając uwagi na moje kopanie i protesty. W końcu gdy zaczęłam odpychać się od niego rękami, on chwycił moje obie w swoją jedną i jakimś cudem mnie unieruchomił.
- Kocham cię. - przybliżył twarz do mojej, spojrzał mi w oczy i szepnął. - Nawet chyba sobie nie wyobrażasz jak bardzo.
Nie zdążyłam wyszeptać "ja też ciebie kocham", bo od razu przycisnął swoje miękkie i ciepłe usta do moich. Nie przerywając postawił mnie delikatnie na ziemię. W końcu Boston nie wytrzymał i szturchnął mnie pyskiem w plecy.
- Wiesz, Boston chyba ma dość. - Stwierdziłam.
- Biedny koń. Musi na to wszystko patrzeć. - Wybuchnął śmiechem.
Otworzyliśmy boks i wyszliśmy - już normalnie.
Nagle zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
- Kto śmie nam przerywać! - "Rzekł" teatralnie Jace i się roześmiał.
- A to ciekawe... Dzwoni Shawn, wiesz, ten co buduje naszą halę.- Odpowiedziałam i odebrałam telefon.
Po kilku minutach rozmowy rozłączyłam się cała szczęśliwa i zarzuciłam Jace'owi ręcę na szyję.
- Co jest? - Spytał i przytulił kładąc mi ręce w talii.
- Shawn powiedział, że dzisiaj hala jest już gotowa do treninów!!! - Wypiszczałam i zaczęłam skakać w jego objęciach.
- Hej hej co ty taka pobudzona... Jak chcesz możemy wykorzystać twój entuzjazm w inny sposób... - Spojrzał na mnie znacząco. - Na przykład w sypialni.
Roześmiałam się.
- Hola hola, nie ciągnij mnie teraz do łóżka! Nie wiem jak ty ale ja mam do zaliczenia trening.
- Wobec tego ja mam do zaliczenia dwie rzeczy. A raczej osobę i rzecz.
Roześmialiśmy się oboje po czym poszliśmy do siodlarni po sprzęt. Oczywiście od razu mieliśmy porządnie wziąć się do pracy skoro hala była już gotowa.
W siodlarni spotkaliśmy Cecily - akurat pucowała sprzęt swojego jabłkowitego ogierka.
- Co wy wszyscy ostatnio jesteście w takim dobrym humorze co? - Spytała Cecy udając oburzenie.
- Wszyscy? - Dopytałam.
- No tak. Ty i Jace i na dodatek Will i Kathy. Przed jakąś godziną wparowali tu cali rozentuzjazmowani, wzięli sprzęt i czmychnęli do boksów ich koni. Z tego co słyszałam chyba pojechali w teren.
Rzuciłam znaczące spojrzenie Jace'owi. Od razu wiedział o co chodzi - Willowi się udało. Musiał w końcu w pełni przekonać do siebie Kathy, skoro teraz nawet jazdy robili sobie wspólne, a wiem z doświadczenia, że Kath raczej woli trenować sama.
- A to dobrze dla nich. W każdym razie mam pewnego newsa - hala jest już gotowa także jak chcesz potrenować z Shiloh to śmiało. - Jace przerwał ciszę.
- Super! Zaraz zabieram rząd Shiloh i pędzę go ogarnąć! A wy nie mieliście przypadkiem też iść potrenować?
- Cóż, chyba jednak najpierw pójdziemy obejrzeć efekt końcowy hali i chyba pozanosimy tam co nie co. - Mój chłopak odpowiedział w naszym imieniu, ale nie miałam nic przeciwko temu.
- Tak, masz rację. W sumie przydadzą się tam jakieś drągi, stojaki... - Zaczęłam wymieniać.
- To... Jak już i tak będziecie tam zanosić różne rzeczy to czy moglibyście przynieść też kilka opon i jakieś lżejsze pnie drzew? - Poprosiła Cecily.
Wymieniłam z Jace'em zdziwione spojrzenie.
- Po co ci to?? - Spytaliśmy równocześnie.
- Właściwie chciałam potrenować crossa z Shiloh, ale jest zbyt ślisko, a skoro na hali będzie teraz sucho, to dlaczego by nie poustawiać paru przeszkód crossowych?
- W sumie niezły pomysł. - Przytaknęłam jej. - Jeśli jeszcze Shawn będzie to poprosimy go o pomoc i przywleczemy coś na halę. Może sama też potem skorzystam z tego crossowo-halowego parkuru!
- Okay, to do zobaczenia na hali! - Krzyknęła Cecy już wychodząc z siodlarni.
Inni zdjęcia: * * * * takapaulinkaWylot Burzowca bluebird11Zagroda. ezekh114PIERWSZE MARCOWE LISTKI xavekittyxOddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24