Balansuję w swojej szarawej codzienności. Jest mi dobrze. Mam swoich małych pocieszaczy, np. tego oto na zdjęciu, który mi się cichaczem wkrada do łóżeczka. Ojoj. Zrobiłam listę rzeczy do zrobienia w te wakacje. Zmotywowałam się do pracy. Nie zapominam o lekach. Robię co mi każą. Znajduję czas na przyjemności. Odnawiam znajomości. Poznaję nowych ludzi. Czasem zapalę, wychilluję, popłaczę. No ale w większości sobie radzę.
Ogółem...Śmieję się ze swoich błędów. Wreszcie nauczyłam się mieć dystans.
Za to z pewnymi osobami już nie chcę mieć doczynienia, nijak.
Zmieniłam się i zapewne nie przyniosło by im to nic dobrego. Trochę za dużo bezpośredniości.