* * *
W malinowym chru¶niaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywali¶my przybyłe tej nocy maliny.
Palce miała¶ na o¶lep skrwawione ich sokiem.
B±k zło¶liwie huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał li¶ć chory,
Złachmianionych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jaki¶ żuk kosmaty.
Duszno było od malin, które¶, szepcz±c rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone woni± twego ciała.
I stały się maliny narzędziem pieszczoty,
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wci±ż powtarzać dla własnej dziwoty.
I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Że¶ dotknęła mi warg± spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddała¶ w skupieniu,
A chru¶niak malinowy trwał wci±ż dookoła.
Użytkownik rose
wył±czył komentowanie na swoim fotoblogu.