Wieeeeeeeeem, zdjecie jest obrzydliwe.
Po prostu któregoś niespodziewanie pięknego dnia, wracając z miasta, ja, Gulczaska i Mawen poczulysmy wiosne. Tzn Gulczaska chyba nie bardzo jak widać na załączonym obrazku. Skutkiem euforii wywołanej przez nagłe ocieplenie było wyjęcie przyrządu do uwieczniania ludzkiej krzywdy (mój szamsungz) i pstryknięcie paru spontanicznych fotek. Odpowiem teraz na zapewne nurtujące Was pytanie : Dlaczego do ciężkiej cholery pokazuje jedną z nich całemu światu? Otóż... co ja bede owijać... nie mam w albiumach nic innego, a czuje, że wasze mózgi spragnione są dawki mojego życia w postaci elaboratu i zdjęcia.
Cóż u mnie... Dużo dobrego i jeszcze więcej złego. Narobiłam kilku głupot, powiedziałam kilka głupot, wykonałam niepotrzebny głupi gest w stronę ciśniętej w (niekoniecznie) moją stronę piłki i oto mam. Ból, cierpienie, ból, żal, ból, smutek, ból, wściekłość, ból, nienawiść i na dokładke jeszcze troche małego bólu. Mam to na co zasłużyłam i nie będę udawać, że kurcze nie żałuje. Bo kurcze właśnie żałuje, bo kurcze to sie przydaje, piękne panienki. Dostało mi sie i dobrze mi tak ;D
Ale żeby aż wywalać Gulczasa z Bb?
Szczęście jest (jednak) pojęciem względnym. Nie wiem dlaczego pisze o szczęściu, szczerze mówiąc rzadko zastanawiam się co chce wam przekazać. Zdaje się na pierwsze słowo jakie wystukają moje 10 szponiastych palców. No... teraz już 9. Tym razem padło na szczęście. Nie ma człowieków wiecznie przeszczęśliwych. Całe zycie zadowolonych. Całe. Non kurcze stop. Nie ma. Są tacy, to fakt, którzy przeżyli w życiu coś ciężkiego a mimo to chodzą wyszczerzeni od rana do wieczora. (Z naciskiem na przeżyli, z naciskiem na ciężkiego, z naciskiem na mimo to) Bo szczęście można dostrzegać i doceniać tylko wtedy, gdy wiemy czym tak na prawde jest cierpienie. Wtedy można odróżnić dobro od zła. Jeśli nie ma się nikogo bliskiego odczuwa się szczęście, kiedy ktoś jeden, chociaż raz, spojrzy ci głęboko w oczy, zada jedno pytanie i wysłucha dokładnie tego co się ma do powiedzenia. Choć raz. Bo kiedy nie ma się domu odczuwa się szczęście kiedy chociaż raz ma się dostęp do swojego, nawet najmniejszego kąta z dachem nad głową. Choć raz. Bo kiedy Całe życie czuje się nękający ból, odczuwa się szczeście, kiedy choć na chwilę przestaje boleć. Choć raz.
Bo kiedy otarłeś się o śmierć, wiesz już jak wielką wartość ma życie i cieszysz się każdym chociażby w minimalnym stopniu pięknym jego aspektem.
Bo kiedy widziałeś cierpienie, jesteś wdzięczny, że chociaż wiele ci brakuje, nie cierpisz tak mocno, nie jest tak źle.
Ale kiedy ma się wszystko; bliskie osoby, zdrowie, pieniądze, dach nad głową, nie potrafisz tego docenić, jesteś samolubny, myślisz o rzeczach przyziemnych, nie pomagasz, nie niesiesz uśmiechu, nie doceniasz tego co masz... Jesteś nikim.
Nigdy nie byłam samotna, zawsze miałam dobry dom, nie odczuwam bólu całe życie, nie otarłam się o śmierć ale oczy i uszy mam szeroko otwarte. Nie jestem aniołem. Jestem wredna, arogancka i pyskata. Czasami ;D. Ale doceniam wszystko co mam. Jestem za to wdzięczna. Wiem, że mogło być gorzej i tak dalej... Jestem szczęśliwa. Z tego i z innych powodów.
Więc dlaczego, mimo, że niewiele przeżyłam i może nie wiem co to jest, miałabym nie dzielić się swoim własnym, niewielkim szczęściem?