Oto prezent od ja dla wszystkich znajdujących się w tym błogosławionym stanie. Z okazji Walentynek oczywiście. A skoro już na Walentynki nasza rozmowa naszła, to napiszę wam pewną ciekawą ciekawostkę z życia świętago i jakże ponętnego Walentego. Otóż szedł on sobie wieczoru pewnego zaułkami Walencji. Wtem, ni stąd ni z owąd, całkowicie niespodziewanie, wyrywając Walentego z rozmyślań o swoim nowym kantembryjskim dzbanie kupionym za bezcen na targu pod Południową Bramą od kupca z jedną nogą lecz dwoma rękoma, który zdobył ów zacny dzban, jak głosi legenda, pokonawszy w boju straszliwym smoka Molariatroksohonixa, który to był postrachem wszystkich dziewic italijskich.... Eeeeeeee....... Trochę się pogubiłem w tymże parokrotnie złożonym zdaniu. Wszak orłem polonistyki nie jestem, ale cóż poradzić? Wracając do Walentego. ....całkowicie niespodziewanie zaatakował go wściekły jamnik rasy pudel. Waluś, jak pieszczotliwie nazywała go siostra podczas erotycznych uniesień, niewiele myśląc rzucił się do ucieczki. Biegł na oślep ślizgając się co i rusz na gnijących odchodach porozrzucanych po brukowanych uliczkach. Przyczepności nie poprawiał także deszcz padający bez przerwy od Święta Stokrotek. Sumarum sumarum, żeby nie przedłużać, Walenty nie wyhamował przed jednym z licznych walencyjskich kanałów i jego nocna przygoda skończyła się w zbiorniku wodnym pełnym ekstrmentów. Jakby ktoś nie wiedział, chodzi mi o gówno. Żeby nie obrzydzać tej jakże pięknej tradycji dodam iż kanał ów podłączony był do pałacu księcia więc ów ekstrmenty nie były byle jakie, lecz arystokratyczne! Peace.