mimozami jesień się zaczyna
siemacie ludzie
egzegeci egzystujący i wszyscy święci razem wzięci
patrzą na mnie z góry*
[*jak inaczej można patrzeć 150 cm mnie?]
w myślach słyszę ich śmiech
właściwie: rechot połączony z kwiczeniem zarzynanej(?) świni
tak, jestem komiczna.
moje werterowskie myślenie jest warte uśmiechu, albo inaczej:
jest nic nie warte, ale sam fakt, nicości w wartości wzbudza uśmiech
mój obecny stan ducha odda jedno słowo, którego się brzydzę
i boję oczywiście, bo ja boję się nawet bać
pomijając ten wyżej wymieniony stan, o którym nie powiem ani słóweczka postaram się teraz waszą uwagę skierować na zgoła inne tory...
a mianowicie:
fotoblog jest takim cudownym wynalazkiem*[*hłe hłe, śmiech na sali], że czego nie dopowiesz to pokażesz.
a więc i ja pragnę pokazać Wam, drodzy czytelnicy (jak Tolkien się do diaska czuję) zdjęcie.
Zdjęcie to przedstawia kota.
Nic więcej dodać.
kot, żywy kot, żywy jak cholera.
i tym oto pozytywnym akcentem zakończę swój wielowątkowy i enigmatyczny wywód.
Amen.
PS. Bez Boga oszalałabym do reszty.
narson & szukajcie a znajdziecie