5 lutego... powiedzmy ze przyjmuje to za oficjalną date mojej zabawy z tancem na powaznie....
Zaczeło się od fascynacji starszym zespołem dziewczyn ktore tanczyły... był pomysł, pozostało go wykonać. I stało się... to już 9 rok od czasu pierwszych zajęć, pierwszych zobowiązań, pierwszych marzeń zwiazanych z tancem. Tak wiele sie nauczyłam dzieki niemu. I nie chodzi o podstawowe kroki czy o to, ze moze mam troszke bardziej wyrzeźbioną sylwetke niż zwykła nastolatka. Naukadla mnie jest poznawanie swojego ciała od nowa. To on mi to umożliwia, poprzez nowe mozliwości, czy zakresy ruchu jakich wcześniej nie znałam lub nie byłam sobie w stanie wyobrazić. Pokonywanie granic, ktore jeszcze wczoraj wydawały się nie do pokonania.
9 lat temu powstał pewnien cel, powstał zespół. Nauczyłam się na czym polega zaufanie. Wiem jaką wartość ma zwrot "jedna za wszystkie, wszystkie za jedna". Poznałam osoby mi najbilższe. Mam znajomości w inych miastach czy innym kraju. Tak wiele doswiadczyłam dzieki tanecznej przgodzie.
I nie obchodzi mnie to ze wracam do domu z siniakami, nadwyrezonym nadgarstkiem czy kostką. Czasami coś sobie stłucze. Trudno. To tzw taneczny masochizm. Podobno tez jestem ryzykantką własnego zycia jak okazało sie na jednych zajeciach. Niezależnie jak to brzmi... I tak mi sie to podoba.
I nie stawiajcie mnie miedzy wyborem:
Taniec albo ........
juz wiem co wygra...
ps.
09.08.2008r
S: "no i co ważne tańczysz dla siebie nie dla medali, tańczysz po to żeby samej sobie sprawić przyjemność mam racje?? "
Tak, masz racje... :)