Dzisiaj miałam strasznie leniwy dzień. Głównie odpoczywałam w zaciszu domowym. Sprzątnęłam także swój pokój i zaglądnęłam w najdalsze zakamarki biurka, znalazłam tam mnóstwo śmieci, które najzwyczajniej w świecie wyjęłam i spakowałam do worka na śmieci. Szafki straciły połowę swojej zawartości! Nasuwa mi się tylko jedno pytanie- Czy nie można tak z ciałem? Po prostu wyrzucić to co jest niepotrzebne? Pozbyć się tego, spakować do worka. Dlaczego to nie jest takie proste jak sprzątanie biurka?
Bilans jak na razie to:
zupka ogórkowa- mała miseczka - 100 kalorii
znowu pierogi - 300 kalorii
puszka coli (niestety nie zero) - 100 kalorii
Pierogi w sumie nie są aż tak kaloryczne! Jutro muszę przeczytać lekturę, poćwiczyć jeszcze mapkę, nauczyć się doktryn z wosu, nauczyć się na sprawdzian z angielskiego i to wszystko do godziny 18! Potem idę do kina na "Zanim odejdą wody", korzystam, bo bilety kosztują 11 zł. Chciałam Was zapytać co mogę zjeść w kinie? Jakieś musli? Kompletnie nie mam pomysłów. Proszę o odpowiedź, bo nie chcę kupować tego popcornu czy czipsów i innych śmieci...
Don't forget to love yourself!