Przypominają mi się świetne wspomnienia z tamtych chwil.
Wtedy, w pierwszej mojej Setce postanowiłam wziąć udział jako uczestnik.
Dopiero niedawno dotarłam do tych zdjęć, robionych głównie przez Bobka, albo jej aparatem.
Ale teraz, kiedy zbliża się Setka 2013, warto to sobie przypomnieć
Droga prowadząca lasami, polami, uliczkami wiosek i miasteczek i świetne widoki... Zwłaszcza, kiedy podziwialiśmy wschód słońca. Leżenie bez sił na drodze przy polu, kiedy otaczała nas kompletna cisza i wyłącznie przyroda, przedzieranie się przez wysokie zboże (że niby tak było ciut krócej), stogi siana, sarny, kontrolowanie z mapą właściwej drogi i dreszczyk emocji, kiedy nie było pewności, że to ta właściwa...
Do tego poznawanie się z różnymi ludźmi na trasie, harcerzami, nie zrzeszonymi, przyjezdnymi z daleka, biegaczami i tymi, którzy przyjechali na kolejną Setkę, żeby spróbować przejść o 5km więcej, niż w zeszłym roku.
Trochę adrenaliny w ciemnym lesie i noc, pełna niepewności, ile jeszcze damy rady?
I tak każdego roku można stawiać sobie wyzwanie, że przejdzie się ten kawałek więcej, aż przyjdzie taka Setka, kiedy przejdziesz w końcu te 100 kilometrów i Twoje zadowolenie z siebie stanie się tak wielkie, że starczy Ci go na cały rok.
Bo potem wiesz, że musisz znów przyjechać i pokazać, że potrafisz to przejść, tym razem szybciej.
Nieważne, że teraz łapiesz zadyszkę wchodząc po schodach. Przyjedziesz, przejdziesz, może tylko 40km, ale poczujesz, że dałeś z siebie wszystko.
A takich osiągnięć nie zapomina się przez całe życie.