Romy Schneider o swojej roli jako Sissi:
Uważam granie w "Sissi" za w pełni słuszną decyzję. To absolutnie dobra decyzja, jak na tamten czas. Mogę to powiedzieć tu i teraz zupełnie spokojnie, bez nerwów. To był wszecheuropejski sukces, co było dla mnie niemałą niespodzianką.
Reżyser Marischka, który był moim prawdziwym przyjacielem, dokładnie wiedział, że obsadzenie mnie w tej roli i sam pomysł na ten film będzie wielkim sukcesem. Wszystkie filmy, które z nim nakręciłam były sukcesem kasowym.
To, co myślała o tym współczesna elita inteligencka, to było czymś zupełnie innym, niż myśleli przeciętni ludzie, to, co teraz ja osobiście o tym myślę jest także czymś innym niż wówczas. Wiem, co zawdzięczam tym filmom, bardzo wiele, wszystko, wszystko się od tego zaczęło.
O ile wtedy była to słuszna decyzja, tak teraz chcę podkreślić, że nie mogłabym teraz zagrać znowu Sissi.
Jednak w pewnym momencie nie chciałam być już więcej Sissi. IV część Sissi... tak jak trylogia była wielkim sukcesem, tak IV część byłaby wielką klapą. Nie jestem już tą samą dziewczyną, co wtedy. Nie potrafiłabym już zagrać takiej Sissi, jak kiedyś. Dlatego się nie zgodziłam. To byłoby po prostu niemożliwe. To już przeszłość.
Już kilka lat temu zauważyłam, że Sissi była tylko kimś miłym, sympatycznym. To były trzy filmy, trzeciego nie chciałam już kręcić, jednak się zgodziłam, ale miałam już dość. Wiedziałam, że Sissi jest sympatyczna, szarmancka, że przynosi to mi i producentom duże pieniądze, ale tego nie chciałam. Rzuciłam "Sissi". Wszyscy byli innego zdania. Mówili, że zwariowałam, że lekceważę pieniądze, że dzięki "Sissi" stałam się sławna - dlaczego miałabym tego nie kontynuować? Ale wiedziałam, że tego nie chcę. Nie mogłabym być ponownie Sissi.
Jestem wdzięczna "Sissi". Za sukces. Za wspaniały czas z Ernstem Marischką (reżyserem) i jego żoną, którą traktowałam jak drugą matkę. Także za pieniądze, które stały się podstawą mojego majątku, który stworzyłam niezależnie. Zagrałam bardzo chętnie Sissi, bez dwóch zdań. Jednak nie chciałabym, aby ludzie identyfikowali mnie z tą rolą. Czuję się ostęplowana mianem "Sissi".
Sissi przykleiła się do mnie jak papka z kaszy. Ona wisi mi na szyi. Nie żałuję grania w tych filmach, ponieważ bardzo wiele im zawdzięczam. Ale dla moich dążeń do roli, które stawiały moją osobę na równi, te filmy były jak uderzenie w policzek. Doszłam do wniosku, którego nie rozumiałam. Nagle nie byłam już więcej Romy, tylko znowu Sissi, młodą królową z niemieckich filmów.
Ona [Sissi] uśmiecha się błogo, kiedy ja mam ochotę płakać. Zjawiłam się jak pyszny austriacki naleśnik, który chce się spałaszować. Nie jestem słodkim ciasteczkiem. Jestem niecierpliwa, uparta, nerwowa.
Nie jestem ani kochana ani miła. I chcę w końcu udowodnić, że jestem aktorką pełnej krwi (z krwi i kości), która nie pozwala ustalać pewnych ról. Próbowałam wszystkiego, aby porzucić mój Sissi-image.
Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, to polecam - tutaj.
Inni zdjęcia: Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 3/4 activegames