Bo po prostu kocham tego konia.
Dikulec mój kochany.
Z tymi jej wszystkimi schizami.
To chyba oczywiste, że było zajebiście.
Nie mogło przecież być inaczej.
Nie wiem co takiego jest w Skręcie, że tam panuje taka atmosfera.
I kurde niby nic, a jakoś człowieka umacnia i buduje na duchu.
Pierwszy tydzień praktycznie cały z Diką.
Uwielbiam z nią pracować.
Uwielbiam ją chwalić jak się czegoś nauczy i zmuszać, żeby szła prosto i przestała uciekać łopatką.
Moje kochane. :D
Madziuś buldożer zajebisty.
Tylko raz miałam okazję na niego wsiąść.
Rafi niezmienny automat.
Ha, i na Skręcie siedziałam.
Już chcę wrócić, no.
Za krótko.
Zdecydowanie.
Właśnie.
Bagno w nocy było.
I paintball.
Nawet dwa razy.
Rozwalona od tego ręka.
Masa wspomnień.
Pełno zdjęć i filmików.
Na które mam się zamiar wgapiać cały wieczór.
Więc pa.