Zrobiłam to. Pod wpływem emocji udałam się do kiosku Ruchu w celu zakupienia taniej wódki i paczki żyletek. Ostatniego papierowa wypaliłam za przystankiem, peta zawinęłam w chusteczkę i włożyłam do kieszeni. Potem udałam się w kierunku północnym. Za rzędem budynków po prawej stronie wątpliwy dżentelmen wypluwał z siebie resztki taniego wina klnąc przy tym mięsiście. Spojrzałam na niego mimowolnie i miarowym krokiem kontynuowałam marsz. Po przejściu kilku kilometrów dotarłam w końcu do celu. Tak, jak się spodziewałam, siedziałeś na swojej ulubionej ławce. Ławka drewniana z odpryskami farby, schowana pod wierzbą. Słuchał, jak zwykle tej nieznośnej muzyki. W bezpiecznej odległości zebrałam siły i odwagę. Rozpakowałam jedną z żyletek i ułożyłam ją ostrożnie w dłoni. Potem ruszyłam spokojnym, lecz zdecydowanym krokiem w jego kierunku. Wstał, by się przywitać. Znów miał te szalone spojrzenie, które nigdy nic dobrego nie zapowiadało. Objął mnie w obojętnie. W tej samej chwili i ja go objęłam. Mając rękę na wysokości jego szyi stanowczym ruchem musnęłam żyletką jego tętnice. Zaskoczony odsunął się ode mnie na krok. Jego spojrzenie przerodziło się w zaskoczenie i strach. Krew szybkim strumieniem uchodziła z naczyń krwionośnych, plamiąc przy tym ubranie i ubitą ziemię przy ławce. Stałam wpatrzona w niego w bezruchu. On coraz to słabszy i bardziej przerażony sytuacją, padł na ziemię i po chwili zamknął oczy. Stałam tak jeszcze przez chwilę i obserwowałam, jak krwista kałuża się powiększa. Potem odeszłam cofnęłam się o kilka kroków i oddalając się od miejsca śmierci kata, kierowałam się na zachód. Całą drogę przebyłam w towarzystwie ulgi i wyrzutów sumienia na przemian. Miałam mętlik w głowie. CO, jeśli to nie było jedyne najlepsze rozwiązanie? Co, jeśli to on, nawet jeżeli już go nie ma, postawi na swoim i jego obietnice się spełnią? Co, jeśli to ja znów (tym razem naprawdę) się myliłam? Po żmudnym marszu dotarłam do domu na uboczu. W sąsiedztwie znajdowały się tylko dwa kolejne domy, każdy oddalony od siebie o kilkaset metrów. Przez cały ten czas ściskałam w ręku narzędzie zbrodni. Gdy zapukałam do drzwi usłyszałam szczekanie psa i spieszne szuranie kapci o podłogę. Bez słowa zostałam zaproszona do środka i ugoszczona kieliszkiem wódki i niechlujnie skręconym papierosem. Smakowały tak samo, jak wyglądały. Usiadłam na krześle pod oknem i w końcu odłożyłam żyletkę na stój. Dłuższą chwilę się w nią wpatrywałam. Ciepła dłoń otuliła moją twarz. Ja podniosłam wzrok do góry i poczułam, jak moje oczodoły zaczęły napełniać się gorącymi łzami. Obraz był coraz bardziej niewyraźny, a natłok myśli spowodował, że nie potrafiłam niczego innego usłyszeć. Potem poddałam się uczuciom chcącym przejąć kontrolę Nie wiem, jak znalazłam się w łóżku. Urywki rozpaczliwego szlochu, szaleńczego śmiechu i krzyku próbowałam sklecić w całość. Nie chciałam być sama. Nie chciałam też towarzystwa innych. Pustym wzrokiem wpatrywałam się w krajobraz za oknem i w bezruchu wsłuchiwałam się w spokojny ciepły głos tuż za mną. Lekko uniosłam kącik ust. Od zawsze lubiłam ten spokojny ton. Słowa koiły poharatane uczucia, uspokajały nerwy. Udało się. Nareszcie byłam wolna.
17 CZERWCA 2023
27 LUTEGO 2023
30 SIERPNIA 2022
30 SIERPNIA 2022
29 SIERPNIA 2022
23 STYCZNIA 2022
9 GRUDNIA 2021
29 LISTOPADA 2021
Wszystkie wpisy