Niekontrolowany spacer ku katastrofie. Jesień i ja to taki toksyczny związek, od którego po mistrzowsku nie udaje mi się tak kompletnie uwolnić. Czasem wydaje mi się, że wszystko mam pod kontrolą. W następnej chwili przekonuje się, że moje życie to seria przypadkowych zdarzeń wystawiających mnie na coraz to gorsze próby.
Ten rok miał być lepszy. Co prawda do końca roku jest jeszcze trochę czasu ale ja już zaczęłam robić rachunek. Bycie samotnym wilkiem (ze szczenięciem) w czasach zarazy nie jest optymalnym rozwiązaniem. Bo zawsze, gdy już wrócę na normalne tory moja kolejna znowu leży w rowie, a mnie pozostaje rozłożyć ręce, usiąść i płakać. Potem zakasam rękawy i podejmuję kolejną próbę uprzątnięcia tego pierdolnika. Czasem nie mam sił. Myślę tylko o tym, żeby się poddać. Pokusa jest tak duża, żę spuszczam psy i przyglądam się, co się dalej stanie. Destrudo przejmuje wtedy kontrolę i przez kolejne 24 godziny robi co może, żeby przekonać świadomość, jak trudno jest nad nim panować.
Najgorsze jest to, że nie mam odwagi czegokolwiek powiedzieć. Bo boję się utraty szczątek tego, co kiedyś było. Sama już nie wiem, czy naprawdę chciałabym więcej i o ile więcej. Nie chcę być tym dzieckiem z piaskownicy, które psuje cudze zamki z piasku. Nawet nie wiem, czy ty też tak myślisz, czy chciałbyś tego, o czym ja boję się głośno mówić i myśleć. Z cierpliwością trzylatka wyczekuję na szansę powiedzenia Ci tego w oczy tylko po to, żeby zmarnować mój i twój czas opowieściami o przestępczości i nacjonalizmie. Najbardziej boję się tego, że wtedy, gdy już zmobilizuję całe pokłady odwagi będzie już za późno na burzenie murów i stawianie mostów. Mam nadzieję na cudowny łut szczęścia...
17 CZERWCA 2023
27 LUTEGO 2023
30 SIERPNIA 2022
30 SIERPNIA 2022
29 SIERPNIA 2022
23 STYCZNIA 2022
9 GRUDNIA 2021
29 LISTOPADA 2021
Wszystkie wpisy