Ten rok zdecydowanie nie należał do najlepszych i dobrze też się pewnie nie skończy. Sporo genialnych treningów z Paraną i masa złych... Wyjazd do Warszawy, wyazd treningowy do Swoszowic. Wbrew pozorom niewiele się działo a czuje się jakby przejechał po mnie czołg. Od jakichś 5 miesięcy z grubymi zaczyna się sypać i nie potrafię tego wszystkiego pozbierać do kupy. Nie będzie żadnego oklepanego "Szczęśliwego Nowego Roku". Życzę Wam z całego serca aby ilość wszelakich zmartwień i problemów spadła do zera lub niezbędnego minimum. Bo to niszczy człowieka najbardziej. Tymczasem udaje się na film w towarzystwie dobrego kolegi winka :)
luty miesiącem zmian?