cześć.
jak wrażenia po pierwszych śniegach?
bo pomimo to, że wizualnie przypominałam dziś ośnieżone drzewo rosnące pod moim oknem i że nie pogardziłabym jakąś automatyczną wycieraczką do twarzy, to zimę przyjęłam ciepło. korci mnie, żeby powiedzieć, że nie zdążyłam nacieszyć się ładną jesienią...ale biorąc pod uwagę moje do niedawna negatywne stosunki z ową porą roku, byłoby to chyba zbyt pochopne.
przy okazji, zapamiętajcie - nadjeżdżające ciężarówki nie respektują faktu, że nic nie widzicie przez opadający na oczy kaptur.
pokuszę się też o stwierdzenie wyjątkowej szczęśliwości dnia dzisiejszego - dlatego, że jeszcze żyję, i że od rana praktycznie wszystko uchodziło mi płazem.
a co poza tym? uświadamiałam sobie w zamyśleniu o pozytywnych aspektach każdej zimy, którą dotychczas przeżyłam - pomijając momenty, w których zabiłabym się na lodzie.
macie czasem taką chwilę, gdy nagle zdajecie sobie sprawę jak prozaiczne, codzienne czynności mogą nabrać nieocenionej wartości?
stay up late and we'd talk all night
in a dark room lit by the TV light.
through all the hard times in my life,
those nights kept me alive.