Dobry wieczór.
ostatnie dwa miesiące minęły pod znakiem kontemplacji nieba. czymś, co mnie poruszyło, było napewno dostrzeżenie roju Perseidów. może nie jest to szczytowe astronomiczne osiągnięcie, jednak trzy zagubione spadające gwiazdy na śląskim niebie napewno wywołały uśmiech na twarzy.
poruszyło mnie także, i zawsze porusza, górskie niebo. tak inne od tego śląskiego, tak czyste, że widać każdy gwiazdozbiór. szczególnie piękne jest ono przed 5 nad ranem, gdy już świta i niebo jaśnieje, a gwiazdy wciąż mocno świecą.
Nieuchronnie zbliża się jesień, a co za tym idzie - wszystkie rzeczy których bardzo nie lubię, skumulowane w jednej porze roku. czyli deszcz, chłód, chlapa, krótkie dni czy lekka depresja. Paradoksalnie, patrzę właśnie za okno na ulewę i mam ochotę na nocny spacer po jakimś deptaku, po deszczu, w świetle latarń i sklepowych neonów. i mam ochotę podczas takiego spaceru zaopatrzyć się w kawę z McDonalda.
może jednak tym razem ta nieszczęsna jesień nie będzie taka zła.
zaczynamy, a właściwie już zaczęliśmy, studenckie życie. o dziwo, Tatry jeszcze stoją tak jak stały.