by wypadało coś napisać.
albo i by nie wypadało, ale się chce i gryzie od środka. rozrzut czasowy coś zbyt długi był, nawet jak na mnie. chciałam podzielić wpis na sprawy mniej i bardziej materialne, ale uznałam że jednak poniekąd mi się perfidnie zleją w całość i wyjdzie masło maślane pseudomądre, więc dam sobie spokój.
w czasie mrozów zamarzałam, zapewne jak większość. ostatnie dni ferii zimowych były czymś wspaniałym, choć absolutnie się na to nie zapowiadało i powoli odgradzała nas od siebie pełnia smutku i bezsilności. Przekonałam się że warto walczyć o swoje, że cierpliwość popłaca i że nie można tracić nadziei, nawet gdy jest beznadziejnie. Dosyć patetyczne i oklepane odkrycia, jak zakończenie bajki z morałem, ale uwierzcie - gdy człowiek takiego olśnienia doświadczy na własnej skórze, to nie będzie o tym myślał jako o dziecięcych morałach.
Po zimie przyszło słońce, wraz z nastałym ciepłem odzyskałam wigor i chęć do życia - przeszła mi niemoc której nabawiłam się w ostatnich szarych i nieprzyjemnych dniach zimy.
Przedwczorajsze seminarium OŚ na gigantyczny plus, co nieco mnie zaskoczyło biorąc pod uwagę fakt niemal ośmiu godzin spędzonych na gapieniu się w rzutnik i notowaniu. Było warto.
Z niecierpliwością czekam na zakwitnięcie bzu i pojawienie się wyczekiwanych jaskółek.
Został równy miesiąc.
Zostało około 40 dni.
Zostało niecałe 2 miesiące.
Już mamy dwoje naszych wyczekanych maluszków. :)
totally enormous extinct dinosaurs - garden