No cześć wszystkim.
Długo nie mieliśmy okazji podyskutować, co nie? Ile to już? Prawie 3 miesiące...ale zaglądałam tu. Zaglądałam i myślałam cały czas o napisaniu czegoś, wyrzuceniu z siebie kłębków myśli. Jak widać wreszcie doszło to do skutku.
Jesień upływa pod znakiem gorącej herbaty w herbaciarni, filmów z Johnym Deppem, serialu, matematyki, długich nocnych rozmów, a teraz i pod znakiem przeziębienia. No cóż, wieczorny, lodowaty, porywisty wiatr nigdy nie jest Twoim sprzymierzeńcem.
W tym roku nawet tak mocno nie odczuwam mojej corocznej chandry, z czego niesamowicie się cieszę i w pełni korzystam.
Po raz pierwszy od kilku lat uszczęśliwia mnie myśl o nadchodzących świętach i mam nadzieję że ta radość przetrwa do świąt, w trakcie świąt i po świętach. Grudzień zapowiada się dosyć intensywnie, ale i to ma w sobie swój urok.
Czasami mam wrażenie że życie troszkę wymyka mi się spod kontroli, ale może to jedynie złudzenie. A nawet jeśli się jednak wymyka, to w sumie dobrze się dzieje i nie odczuwam z tego powodu dyskomfortu. Przynajmniej narazie.
Podobają mi się oczy kota ze zdjęcia. Są bystre, czujne, skrywające jakąś tajemnicę i niezależność, a jednocześnie ujawniające dziecięcą potulność. Oczy są zwierciadłem, sposób w jaki ktoś na Ciebie patrzy, może wiele mówić o tym jaki ma do Ciebie stosunek. Wiele razy chciałoby sie komuś tak spojrzeć w oczy i czytać. Może znalazłoby się tam coś ciekawego. Na przykład w oczach tego kota odbił się upierdliwy fotograf, czyli ja.
Widziałam dziś po raz ósmy "Masz wiadomość". Chyba nigdy nie przestanę kochać tego filmu.