No to przedstawiam mojego siódmego męża.
Mrs. Fortus.
Emocje TAAAAAAAAAKIE.
Byłyśmy pierwsze pod główną bramą,
udzieliłyśmy trzech wywiadów . . . xD
Jestem dumna z mojego organizmu,
że wytrzymał 12 godzin bez kibla i ze
znikomą ilością wody, non stop w pozycji
pionowej z tłumem wgniatającym mnie w barierki.
Koncert zaczął się po prawie 2 i pół godzinnym
opóźnieniu, ale był naprawdę nieziemski.
Spodziewałam się, że się poryczę, ale w życiu
nie myślałam, że na Rocket Queen . . . o.O
A to już była sprawka pana ze zdjęcia.
No i potem był oczywiście ryk na Don't Cry.
Poszłam spać dopiero po 5.00, a wstałam o 16.00.
No a teraz mega depresja pokoncertowa . . .