Na pierwszy dzień nowego roku zafundowaliśmy sobie emotional damage. Jak myślałam, że się uspokoiłam i położyłam się spać, to rozryczałam się jeszcze w wyrze XD Nie mogłam przestać o tym myśleć, więc nie mogłam też zasnąć. Jak już mi się udawało, to przerabiałam wszystko od nowa we śnie. Dzisiaj też będzie ciężko, nie mogę wyrzucić z głowy soundtracku i mam straszny bajzel. Tyle lat czekania na finałowe odcinki i teraz już naprawdę koniec przygody? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, co ja teraz zrobię z życiem xD No ale po finale mogę potwierdzić to, co mówiłam już po pierwszej styczności z tą serią - nie ma nic w całej kinematografii, co rozjebało by mnie na tak drobne kawałeczki. Dobrze, że Life is strange to inna kategoria, bo byłby spory problem z wybraniem zwycięzcy xD
Shinzo wo Sasageyo! T.T