Taaaka byłam uroocza, jak piekłam ciasteczka na wigilię!
Oglnie to wolne jakoś sobie mija. Nie jest źle, ale czuję się, jak klucha, bo naprawdę niewiele robię poza jakimś zestawikiem z rana. I oczywiscie nie tknęłam książek, chociaż miało być inaczej... Może od poniedziałku?
Wytłumaczcie mi coś! Cztery lata powtarzam rodzicom, że mój komputer jest do niczego, że nie mam już do niego nerwów (tak co 3-4 miesiące coś się w nim psuło itd.). Zawsze zeo reakcji. Sid powiedział raz do taty: "Ja nie wiem ile w tym komputerze było wymieniane, ale moim zdaniem na ten czas on jest naprawdę zły". Drugiego dnia Rika ma laptop. NO SERIO.
Zaraz Sylwestr, a za mną chodzi myśl, że to pierwszy rok, który mogę uznać za udany. Pierwszy pełen małych kamieni milowych :D Wiadomo, dzięki komu.
Idę oglądać Pewdiego. :)