Czasami tak jest, że coś co utrzymujemy za wszelką cenę umiera samoistnie. Choć tego chcemy czy nie koniec zbliża się nieubłagalnie. To przykre choć pogodzenie się z prawdą następuje równie z upływającym czasaem. Choć nam się wydaje, że kontrolujemy wiele rzeczy tak na prawdę, na jakby nam się dawało, bliskie nam rzeczy nie mamy wpływu. Przyjaźń, wsparcie, bytność w trudnych chwilach, zwykłe bycie, kontakt zależą nie tylko od nas. Możemy się starać aby to wszystko przetrwało, ale jeśli coś ma umrzeć, to umrze mimo wszystko. Możemy tylko to odroczyć w czasie. Niestety człowiek nie ma nad wszystkim kontroli. A szkoda. Bo ludzkie starania, wytrwałość oraz cheć do dążenia do tego co by się chcialo mogą być zaprzepaszczone. Nawet prez takie błache sprawy jak czas. Wszelikie próby i starania mogą spełznąć na niczym. Więc jeśli do czegoś dążycie np w ludzkich relacjach, dążcie do tego nieustannie. Nigdy się nie poddawajcie. Nie popełniajcie mojego błędu. Bądźcie i trwajcie, nawet jeśli to będzie cholernie trudne. Bądźcie silni. Silni jak nigdy.
Na każdego przychodzi czas. Na każdą pryjaźń. Tak jak i na moją. Choć to bolesne i przykre, trzeba pogodzić się z prawdą tak długo odwlekaną. Nadzieja umiera ostatnia. I to właśnie jest jej koniec. Zabiera ona ze sobą mnóstwo wsponień, śmiechu, zdjęć i planów. Dużo starań i lat przeżytych w jednej grupie. Całkiem sporo rozmów, rozważań i trwań. Tych obojętnych, o ktore tak cięzko w dzisiejszych czasach. Tych zwykłych milczeń jak i głośnych odzewów. Zrozumienia oraz konfrontacji wspólnych poglądów. To czas pożegnania. Pełnego miłości i wdzięczności. Smutku i radości, że odnaleziono to co było tak bardzo potrzebne. Zmiana warty. Smutek, radość i pustka w jednym. To czas odejścia. Zamknięcie, koniec. Trwaj w miłości. Bóg błogosławi...Amen.