Była sobie dziewczynka, która chciała zmienić świat.
Wędrowała po nim z małą puszką farby.
Świat był szary: czarne niebo, biało-popielate kwiaty, totalny brak kolorów.
Jednak ona z uśmiechem na ustach i łzą na policzku szła przed siebie i szukała szczęścia.
Daleko już zaszła, nie poddawała się chociaż bylo ciężko, znalazła kolorowe drzwi
na których były odbite kolorowe dlonie, jedne bardziej wyblakłe drugie mniej.
Otworzyła swoja puszkę i zanurzyła swą dłoń w gęstej farbie.
Zamkneła oczy i z uśmiechem na ustach odbiła rączkę na rzelaznych drzwiach.
Gdy otworzyła oczy była już w Raju, pełno kolorów z każdej rzeczy promieniowało szczęście.
Zauważyła, że na zielonej polanie bawią się dzieci. Podbiegła do nich i spojrzała na ich dłonie.
Jedna z rączek była z farby. Zapytała jednego z chlopców gdzie jest i dlaczego tutaj jest tak pięknie.
Chłopiec przytulił ją i powiedział, żeby się nie bała, bo znalazła swój upragniony Eden, wieczny Raj.
Od tej pory dziewczynka nie martwiła się już niczym, chciała zmienić świat ale musiała go opuścić żeby była szczęśliwa.
Przyjdzie ten czas, kiedy to dla mnie słońce wzejdzie
I nie powtórzę nigdy, że jutro lepiej będzie,
Bo będzie dobrze, a każdy dzień będzie zbawieniem,
To będzie mój raj, to będzie upragniony Eden,
Przyjdzie ten czas, w którym nie jeden przyzna rację,
A ja szczerze przeproszę, za moje chore akcje.