Przeciez wszystko jest cudnie. Tylko reakcje ludzi-luster wydaja sie byc jakies takie mniej szczere. Jakies plytsze. Jakies bardziej nieskladne, przypadkowe. Zaczynasz wątpić w coraz to głębsze struktury psychiki i rzeczywistosci. Nie wiesz po co tu jestes. Czujesz sie jakos tak fałszywie. I nagle zdarza sie cos, o co prosiles "metaforycznie" wiele razy. Zdarza sie bardzo doslownie. Nie jest to miłe, bo rani kogos obok, kogos bardzo bliskiego, manifestujace sie zle zyczenie.
A zyczenie to brzmialo, po stokroć "ugryz sie, k*wa w koncu w jezyk"
No i sie ugryzł.
Krew sie lała i do konca wieczoru nie odezwal sie zbyt duzo razy.
I po raz kolejny - to co mnie najbardziej irytuje w innych, to dokladnie to, co mnie irytuje w sobie. Paranoja sie zwieksza, gdy myslisz, ze ludzie wiedza, ze ty nie wiesz. Ze idziesz za schematem i ze nie umiesz sobie z tym poradzic. Ze duzo bardziej kieruje tobą ten schemat, demon, niedoskonalosc, ktorej usilnie nie chcesz widziec i caly czas z usmiechem na twarzy wierzysz, ze masz kontrolę.
Dalej to juz lawina. Fleszbeki z sytuacji sprzed chwil, dni, tygodni, a nawet miesiecy, gdzie uraził kogoś mój skrzętnie chowany kij w dupie. Albo przynajmniej w moich prywatnych oczach, na pewno uraził. I przez te chwile, dni i tygodnie raził do bólu głowy kij wystajacy z dupy mego ukochanego. Problem w tym, ze go tam wcale nie bylo. Jak masz kij w dupie, to we wszystkich dupach sie on zmanifestuje. Predzej lub pozniej.
Moim kijem jest strach przed osadzaniem, oraz odrzuceniem. Strach przed krytyką. Strach przed wypowiadaniem słów, które nie pasują. Strach przed przyznaniem przed sobą, że to co robię jest i jeszcze długo będzie totalnie niedoskonałe. Że nie umiem doprowadzic do mety ważnych długoterminowych celów, ktore sobie nakreśliłam. Celów.. Obrazów! Bo tym ma byc niby kiedys to co jest wyzej widoczne.
Ani prawko, ani studia, ani wlasny maly biznes... a karierę robię w kanapkach. Niby w najlepszej mozliwej atmosferze, posrod kreatywnych glow i serc (,ale...)
.. i tak nie moze byc zbyt pieknie i trzeba znalezc cos do poprawy. Psychologia samsary. Wiesz ze wszystko jest doskonałe od samego poczatku a i tak conajmniej pół życia motasz. Jak tu by cos usprawnic.
Co złe to do poprawy, siadaj, pała. I siadasz na krześle z na sztorc przyczepionym, radosnym już i niecierpliwym, kijem do dupy. I nastepuje proces. I potem znowu go wyjmujesz, delikatnie lub bardzo ostro z wkurzeniem. I cieszysz sie wolnoscia az tu nagle:siadaj, pała.
I tak w kółko.
I tak doskonale.
Zycze wolnosci odbytu, a jesli sie nie da, to jednego kija na raz. Wiecej moze boleć i trzeba bedzie wołać lekarza.