Witajcie :)
Mam nadzieje, że opowiadania choć trochę was zaciekawiło i czekacie na ciąg dalszy, o ile ktoś czyta to co tu piszę ;) Dzisiaj chciałabym się z wami podzielić czymś innym, powiedzmy że takim wierszem choć nie wiem czy można to tak nazwać, jest to troche dziwne ale myślę, że ciekawe :) Zapraszam do czytania ;)
Miał dłonie całe we krwi.
Jej krwi.
Spojrzał na jej ciało.
Leżała na ziemi a deszcz który padał mimowolnie skraplał jej skóre.
Oddychała. Jej klatka piersiowa jeszcze sie unosiła.
Czy cierpiała. ?
Nie chciał o tym mysleć.
Nazwała go potworem.
Zabolało go to,ale jednak zdał sobie sprawe ze miała racje.
Gdyby ją naprawde kochał nie zrobiłby jej krzywdy.
Ale nie mógł inaczej.
Jego psychika była inna.
Nie rozumiał czym jest tak naprawde miłość.
Podszedł do niej.
W oczach miała strach,nie wiedziała do czego jest jeszcze zdolny.
Jego twarz nie miała zadnego wyrazu.
Jednym ruchem wyrwał jej serce.
Odeszła.
Zabrał ze sobą kawałek jej.