czwartek

no, i zaczęło się... naprawdę tylko nie czaję, po kiego już w pierwszym dniu robić takie "rzeczywiste" lekcje, zadawać "domowe" i już męczyć. no ja... ja jebię! tak bardzo nie lubię tego powiedzonka, że aż mi się wbiło w mózg i sam je powtarzam, echh... :D

wiecie co, już tę szkołę pewnie bym przeżył - w sumie, w samym chodzeniu jako tako wszak nie ma nic złego, jest co robić, można pogadać, pośmiać się, z kimś posiedzieć. zróbmy tylko szkoły, gdzie nie będę musiał wstawać na 8:00 codziennie niemalże, nie będę musiał siedzieć w niej 8 godzin dzień w dzień, no i - najważniejsze - gdzie nie będzie sprawdzianów i nauki jako takiej. a bynajmniej nie z chemii, matmy i biologii.

i fizyki.

aaa! ODDAJCIE MI CIEPŁĄ WODĘ!