Z rana na wadze 66,2 kg. Jestem zadowolona, że waga nie poszła w górę. Właściwie to spadła, ale nie jestem pewna na ile może to być wiarygodne.
Okropnie zimno dzisiaj, za zimno. Do tego ten wiatr, nawet nie miałam ochoty iść na spacer. Dziś więc tylko trochę brzuszków. Ok. 100.
Wam też tak ciężko zabrać się za cokolwiek do szkoły? Siedzę trochę nad matematyką, ale nie dość, że średnio mi idzie to jeszcze pewnie są to łatwiejsze przykłady, super.
Bilans:
- trochę sałatki (por, seler, jajko, ananas, szynka, trochę majonezu), pół grahamki + zielona herbata
- jogurt Activia brzoskwinia-musli 120g
- płatki kukurydziane z mlekiem 1,5%
- kromka chleba pszennego z Ramą i jajkiem, 1/3 papryki czerwonej + zielona herbata
edit: 3 wafle ryżowe ;//
Nie chce mi się jednak liczyć kalorii i ustalać limitów.
Przy bilansie jak dzisiaj waga i tak powinna spadać. Chociaż tego majonezu i pszennego pieczywa zdecydowanie nie powinno tutaj być.