Foto na którym mam chyba z milion kilo i głupią mordę, ale tak mi się jakoś spodobało.
Kolejkowanie było bekowe, jak zwykle.
- Mam autograf Bena!
- Ja to bym wolała od Billy'ego Talenta ._.
- Stałem obok The Wonder Years, ale zrobiłem sobie fotę z ich technicznym, bo miał wydupcone w kosmos tunele!
- Ona to jest w fandomie Boga, shippuje Adama z Ewą i tyle.
- Mangozj*by.
- Ale, że co, że niby nałogowo robią zakupy w Telezakupach Mango?
Ale do rzeczy.
Po pierwsze: The Wonder Years.
Wpadłam na pomysł żeby zrobić flagę (z pomocą Izu), bo wiem, że generalnie wszyscy mieli na ich występ wywalone, a ponieważ ich uwielbiam to chciałam żeby im się zrobiło miło. I nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
Wszyscy z Wondersów zauważyli naszą flagę (Matt cały czas cisnął z nas bekę haha), potem Soupy się prawie popłakał, zaśpiewał mi "I'm not a self-help book; I'm just a fucked up kid" (tattoo idea, bitches) prosto w oczy, a jak rzuciłyśmy tę flagę na scenę to nam podziękował. I zdzieliłby nas kablem od mikrofonu XD
NAWET SOBIE NIE WYOBRAŻACIE JAK BARDZO UJĘLI MOJE SERCE, BARDZIEJ NIŻ PRZED KONCERTEM I GDYBY NIE FAKT, ŻE WIDZĘ ICH ZA DWA TYGODNIE TO UDUSIŁABYM SIĘ OD ŁEZ SMUTKU L_L
Po drugie: Billy Talent.
Poszłam na nich tak naprawdę z sentymentu, bo moją wielką fazę na nich zakończyłam, ale gdy usłyszałam Devil In A Midnight Mass jako intro... Stare czasy przypomniały mi się w sekundę i po prostu zaczęłam skakać, drzeć mordę i co tam się jeszcze robi na gigach. Beka z Aarona, który rozwalił pałki podczas DIAMM, a nikt tego nie skumał, bo byli tak zapatrzeni w Bena XD Popłakałam się na Nothing To Lose, to było do przewidzenia. Ja nie wiem skąd oni biorą tyle energii nawet jak są, kurde, chorzy!
Bardzo dobrze zagrali. Będę to wspominać do końca życia, każdą piosenką się żyło, a nie tylko słuchało. Widzieć niegdyś swój ulubiony zespół to jest coś. I mam kostkę Iana!
Teraz muszę to wszystko odchorować i napisać sowitą recenzję i użyję jej jako mojej przepustki do stażu w gazecie uczelnianej, bo przez koncert zaprzepaściłam swoją szansę na staż w radiu.
No cóż... Niczego nie żałuję.
Nie no, żałuję paru rzeczy, ale nie dotyczą one koncertu.
Chciałabym wiedzieć co ja najlepszego narobiłam. I po co to zrobiłam?
Skutki jeszcze odczuję. Pokoncertowa depresja i moralniak - nie życzę temu najgorszemu wrogowi.
Teraz trochę Title Fight. Bo Wondersów i Talentów nie będę teraz słuchać. Bo będzie jeszcze gorzej...
Polecam całe Floral Green, kawał dobrej roboty.
Youre calloused, but you dont even know
Im picking at my scabs.
Ill let all the bruises show.