photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 3 KWIETNIA 2011

Mały Mirrorek, jeszcze nie był mój.

 

Nawiązując do poprzedniej notki, baseny niezbyt ciekawe.

Żółw się zechlała, Stasia nie było, prawie nikogo nie znałyśmy z Agatką.

W sobotę nie wiem co robiłyśmy. W niedzielę też nie wiem. W poniedziałek udało mi się ćwiczyć na wf,

a później pięknie ściągać na WOK-u. Głupia baba, nie widzi z metra, że sobie ściągam na żywca z obrazków, które dała.

Niestety, nie chciało mi się siedzieć w szkole i się zwolniłyśmy z Agatuszką.

Wybiło nam 9 miesięcy więc postanowiłyśmy to świętować w łóżku.

Agatka poszła spać, a ja grałam w konie.

We wtorek tata naprawił mi rower i sobie jeździłam.

W środę nie poszłam do szkoły, znaczy poszłam tylko sprawdzian z PO napisać, Agata się zwoliła i poszłyśmy do mnie.

Siedzimy, siedzimy, a tu tata sobie przyjechał. Prawie był przypał. Posrane siedziałyśmy tak cicho. <3

Później pojechałyśmy nad bagno posiedzieć. Fajnie było po niecałym roku tam wrócić.

Czwartek był chujowy. Szmata od chemii wzięła mnie do kartkówki. Jedyneczka.

I szmata z niemieckiego wzięła mnie do teściku. 20 minut czaiłam się jak szpak na jebanie, żeby zrobić zdjęcie

i później się nauczyć. Udało mi się zrobić, oddałam test, z ciekawości patrzę na zrobione chwilę temu zdjęcia i co?

GÓWNO, KURWA. Nic nie było widać. Więc poszłam i żywcem podjebałam sprawdzian z biurka,

chociaż ona przy nim stała. Poprawiło mi to humor na chwilę, bo później przypomniałam sobie, że mam test z fizy w piątek. Nie poszłam na rower, bo pomyślałam, że dobrze byłoby się trochę nauczyć, ale wzięłam się za to jak zawsze o 23. Chuj, że znowu nauczyłam się nie tego co było.

Po szkole były urodziny Karli. Byłoby fajniej gdyby wywalić stamtąd 2-3 osoby.

"Jeszcze po kropelce, jeszcze po kropelce, póki Kubuś jest w butelce, HAHAHAHAHAHHA! ;DDDD"

"Zaśpiewajmy Karli sto lat, będzie śmiesznie, ahahhahaha, rotfl, rotfl, wooooooooooooot, LOOLOLOL"

No chuj mnie strzelił. Karla w połowie imprezy poszła sobie spać.

Stasiu rzygał, Agatka moja rzygała. Odwiedziłyśmy moje gimnazjum, zgubiłam kolejny kolczyk.

Była katapulta z sałatki, Agatuś podarła kurtkę, bo mi chciała jakieś obsrane majtki założyć na głowę, Dżapan wyła, bo się nabrałam na to, że Dziad jest z Jackiem znowu, później Dziad leżała, bhalbalbabla.

Zmyłyśmy się z Agatką szybko, żeby nie sprzątać. Odprowadziłam ją na przystanek, po drodze powiedziała mi, że ją wkurwiam, było mi przykro. Z przystanku w sekundę znalazłam się w parku.

Jadę sobie, jadę, a tu ktoś krzyczy:

-Kto Ty?

-Ja? Karó. A co?

-Aha. Ja też!

-o______O''

Mówię "chuj, jestem po piwie, to sobie poznam kogoś nowego", a tu... SEPLE XDDDD. I reszta.

Miały "Lipę z miodem" więc zostałam na dłużej. Później Karolina rzygała, wszyscy poszli do domów,

a ja, nie wiem czemu, objechałam całą ulicę i wróciłam na klatkę, spuściłam powietrze z czyjegoś roweru

(to moje hobby), wyjebałam zakrętki, objechałam znowu ulicę i wróciłam do domu.

Mama znowu oskarżyła mnie o ćpanie. To się robi śmieszne, bo akurat ja zawsze wszystkich naćpanych ratuję.

 

Wczorajszy dzień był tak spierdolony.

Mirror nie żyje. Płaczę za nim od 27 godzin.

Pierdolona Zbyszewska go przejechała samochodem, pasożyt jebany.

Ciągle tu przyjeżdża. Gdyby nie przyjechała, to pewnie by sobie żył.

Miał tylko 8 miesięcy, całe życie miał przed sobą, nawet nie poruchał.

Był taki wspaniały, a teraz go nie ma i właśnie znowu mi lecą łzy.

Czuję, że od wczoraj coś się we mnie zmieniło.

Bidna Bulina chodzi i go szuka, piszczy, wącha miejsce, na którym spał, płacze,

nosi w zębach maskotkę, którą on się zawsze bawił.

Wszystko jest takie do dupy.

Tak myślę czy nie zaadoptować kotka ze schroniska, ale to już nigdy nie będzie to samo.

Mirror był jedynym moim kotkiem, którego tak bardzo mocno kochałam i to ze wzajemnością.

Był przy mnie zawsze, nawet kiedy srałam.

Ostatnio pod wieczór wracałam od Agatki rowerem, to on sobie siedział przed sklepem,

a jak mnie zobaczył, to się zerwał i poszliśmy razem do domu.

Był taki mądry, umiał ćwierkać, był ninją i napierdalał galopem o 6 rano.

Wszystkich wkurwiał, a i tak każdy go lubił i za nim tęskni.

Każda rzecz mi o nim przypomina, bo jego wszędzie zawsze było pełno.

Nie ma miejsca w domu, na którym by nie był. Wszystko strącał i się tym bawił,

zbijał szklanki, zabierał papier, kładł mi się na klawiaturze i zasłaniał monitor.

Uwielbiał wchodzić do szafki na kompa z tyłu, pukać mi głową w szybę żebym go wypuściła,

a jak wypuściłam, to znowu wchodził i kazał się wypuszczać.

Dziś od rana płakałam.

Jak wychodziłam do samochodu, żeby z tatą do media skoczyć, to widziałam pełno kropek krwi.

Jak ta szmata musiała mu jebnąć, że on się nie rozwalił tylko mu krew z noska poszła.

Mama mówiła, że męczył się jeszcze kilka minut zanim zesztywniał.

Ja pierdolę, jak ja go kocham.

 

W domu jest tak dziwnie cicho.