Wczoraj miałam urodziny. Niby fajnie, ale to był jakiś dziwnie smutny dzień.
Może dlatego, że nękały mnie przemyślenia dotyczące tego co już zrobiłam, co osiągnęłam,
a co jeszcze przede mną. Doszłam do wniosku, że nie osiągnęłam w zasadzie niczego.
Martwi mnie też wizja tego, że urlop macierzyński wielkimi krokami zbliża się ku końcowi, a
wtedy będę musiała szukać pracy. Tylko czy ją znajdę? A jeśli ją znajdę to czy będę się w niej
chociaż względnie dobrze czuła? Byloby super gdybym znalazła pracę w branży, ale podejrzewam,
że to może być trudne.
Boli mnie też fakt, że nie mam marzeń, a wszystkie które kiedyś miałam porzuciłam i najprawdopodobniej
nigdy do nich nie wrócę.
Może to przez tą zimę? Nie cierpię zimy i śniegu, oby wiosna przyszła prędko.