Chcę schudnąć. Miałam zacząć od wczoraj, ale nie wyszło. Od dzisiaj zapisuję, co zjadłam. Celuję w max. 1400 kcal, potem może zmniejszę.

Niedługo wracam do Wawy, nie wiem, jak to będzie, siostra się wynosi z mieszkania. Próbuję dzisiaj ogarnąć studia. Masakra.

Jak wrócę do miasta, znów muszę zacząć chodzić na siłkę.

Wzięłam pół tabletki hydroksyzyny i trochę mnie muli. Ale to nic, przynajmniej mniej się denerwuję.

Myślałam, że będę miała więcej do napisania tutaj, ale jakoś nie mam. 

Ciągle mam ponury nastrój. Zdecydowałam sie wysłać głupie fotki na konwę moją, Exa i wspólnego znajomego. Ex nadal nie obejrzał. Albo mu się nie pokazało, albo ma w dupie, albo jeszcze nie wszedł na fb. Kij z tym, i tak nie liczę, że coś może z tego być. W sumie to nie wiem, co by mogło być. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Może i dobrze.

Walczę z bałaganem, ale nie wychodzi  c:

Kotka ciągle ucieka. W sumie nie dziwne, skoro nie siedzi z nami w domu. Tak naprawdę żyje na wolności, tylko jest karmiona. Podczas ucieczki uszkodziła sobie łapę, gdy wróciła, była ultra zmęczona i zła. Jakiś czas udawało nam się ją przytrzymać, ale w końcu znów gdzieś poszła. Cholera wie, czy i kiedy wróci, ale nie mam już do tego siły. Rodzice nie chcą kota w domu, to niech smutają po nim. Walić nieodpowiedzialność. 

Wracając do ostatniego tematu: wciąż się trochę złoszczę, jak widzę parki, zaręczyny, ciąże itp. Ale co poradzę. Może jest mi pisana samotność.

ś: jajecznica (ok. 2 jajek), kaszanka, chrzan, kawa z mlekiem - 505

2ś: herbata z miodem - 90

o:

k: