Dziewięćdziesiąt to już prawie sto. Było "sto lat" kilka dni temu i mam nadzieję, że jednak się nie spełni, bo po co?
Jesień. To oznacza jeszcze bardziej podły nastrój niż zwykle. I więcej myśli o samotności i do tego mróz braku kogoś obok.
Ile jeszcze razy będę musiała napisać, że wszystko nie tak i że wciąż czegoś mi brakuje? Łudzę się, że niewiele, że zaraz koniec i potem będzie już dobrze. Zawsze to sobie wmawiam, a potem mija czas i jest jak było, zwykle nawet gorzej.
Staram się starać, ale to na nic. Jestem skazana na... no właśnie, na co?