Poniedziałek-Piątek.
Kawa w środku nocy- 6.00 rano to zdecydowanie za wcześnie.
Jakieś szybkie machnięcie tuszem,kredką lub czymkolwiek co by choć trochę sprawiło,że wyglądałabym lepiej, w między czasie niechęć ubrania się w kobiecy ciuch( jest 6 rano,zimno,ciemno i nieprzytomnie). Tak więc zwykłe jeansy,jakaś tam koszulka,bluzka czy cokolwiek,wyjście z psem i podążanie do szkoły,cały zgorzkniały dzień.
Byleby do...
Weekend.
Mijając się korytarzami,drzwiami,ulicami...
Coś dające satysfakcje między spojrzeniami.
W tramwaju jak zwykle szum,a w atobusach milczące siedzenia przepełnione zmęczeniem. Boli mnie głowa
Chcę już taką melancholijną jesień. Dużo spraw na głowie, uciekam,ale obowiązki wracają. Może coś namaluje,napiesze...'Wątpię.' A może to 'boskie' ? Tak,tak brak smaku. Nawet na czekoladę brak chęci. Herbata jaśminowa, bolące zatoki i gradło. Wszytsko mnie boli. Myśl. Tylko Ciebie tu brakuje. Byś przytulił mnie choć raz. Wiem przecież. Tylko cięzko czasami... Ufam Tobie. Nie obchodzi czasem mnie nic. Warszawa. Środa-o zgrozo. Nie mogę leżeć-poniedziałek kilka spraw mnie czeka i na 2 giego musze zrobić coś porządnie i z sercem,bo to w koncu ważne. Nic. Brak zdjęć. Doczekam się może. Idę na kolejną herbatę. A jutro znów kawa. Lecz nie w środku nocy. Weekend przecież...
Dobrej,zdrowej nocy.