O hej.
Znów tu jesteś.
Przecież zawsze tu wracasz, bo szukasz cząstki mnie pośród tych wyklikanych słów przez moje palce.
Znasz ten widok doskonale.
Dawno mnie tu ogólnie nie było, nie dodawałam nic, bo przecież byłam z Tobą, bo byłeś obok mnie. Jest to tak trudny temat dla mnie, przecież wiesz. Tak trudny, aczkolwiek tak, prosty do przegadania. Niby z pozoru tak. Czeka nas trudna rozmowa, wiesz o tym. Pewnie będę chciala Ci wykrzyczeć w telefon, że masz wrócić tu, ale najzwyczajniej nie mogę, nie umiem. Do rodziny. Do przyjaciół. Do mnie. Wiesz, że nie masz mnie stawiać ponad nimi. Najpiew oni, potem ja. Ale też oboje dobrze wiemy, że Tobie jest dobrze tam, sam tak powiedziałeś. Mam tą świadomość, że jest Tobie tam dobrze, ale też wiem, że brakuje Ci tego wszystkiego. Najprostszych spotkań z przyjaciółmi na browar, na to żeby pogadać. To nie jest tak, że nie chcę Ciebie tutaj. Absolutnie. Chcę. Wręcz pragnę tego. Dlatego, że zrozumiałam, jak dobrze jest mi przy Tobie, kiedy jesteś obok. Tylko kwestia jest taka, że ja stawiam Twoje dobro nad swoje, dlatego tak trudno mi jest o tym rozmawiać. Te 2 tygodnie kiedy byłeś tutaj uświadomiły jak bardzo nie potrafię bez Ciebie żyć, bez Twojej obecności, bez Twoich oczu, bez Twoich głupot które mi opowiadasz, a ja się śmieję tak, że aż czasami mnie zgina w pół. A ja wiem, że Ty lubisz kiedy tak się dzieje. Lubisz być przy mnie, nawet kiedy staję się "myśliwym" na chwilę i zatracam się w swojej głowie z myślami "co by było gdyby". Wszystko wydaje się bez Ciebie tak bez kolorów, tak zwyczajne. Nie mam ochoty na nic, dajesz mi energię do życia, do tego by być, istnieć na tym całym świecie, które najzwyczajniej nie ma sensu - nie ma, bo nie jesteś obok.
Nie patrzysz na mnie, nie uśmiechasz się do mnie, nie darzysz mnie ciepłym spojrzeniem, które kocham, zwłaszcza z rana, kiedy to ja się budziłam pierwsza, chyba pierwsza, całowałam Cię na dzień dobry i tulilam do snu. Kiedy spałam w Twoich ciuchach, rano budząc się z wyglądem menela, a Ty mimo to uświadamiałeś mnie że jestem piękna. Piękna w Twoich oczach, lustrze dla moich oczu. Za każdym razem kładliśmy się razem spać, pod jedną kołdrą, ogrzewając siebie cieplem naszych ciał, ja wtedy chciałam zatrzymać czas. By wszystko zapamiętać, szczegół po szczególe, by już na zawsze trwała ta chwila. Jedziemy windą, ja zaciskam dłonie na barierce w niej. Ty mnie delikatnie dotykasz oznajmiając że jesteś tu i nie mam się czego bać przy Tobie.
Mimo to boje się, wiesz że nie lubię wind. 10 piętro. Ranek nas gonił. My pijani, przynajmniej ja, kładziemy się do łóżka idziemy spać, pobudka rano, bo ja przecież taki poranny ptaszek jestem, smak Twoich ust z rana i nic więcej mi do szczęścia nie trzeba. Później leżymy i zachwycamy się sobą, przyglądamy się sobie, patrzymy w oczy, unosimy się ze 30 metrów nad tym łóżkiem. Chwila nas niesie. To co potem się dzieje tam, już zostaje naszą tajemnicą, naszym sekretem który codziennie wspominamy, wracając do tych chwil by znów na chwile zatrzymać siebie przy sobie. By tak bardzo nie tęsknić. A tęsknota która nas zabija, również nas żywi. Rozmawiamy szeptem, mimo że jesteśmy sami w tym mieszkaniu. Każde z nas pragnie zatrzymać obrót Ziemii by ta cudowna chwila była tylko dla nas. Jesteśmy tylko my. Po dłuższej chwili nachodzi nas ochota na kawę. Kawa i papieros, idealne połączenie naszego wspólnego ranka. Nie. Moim idealnym rankiem są Twoje usta smakujące Redbullem i papierosem. Idealnym rankiem jest zapach Redbulla i papierosa. Ta kombinacja zapachów przypomina mi o każdym ranku jakim spędziliśmy razem, mimo że nie było ich dużo. Zaledwie pare. Ale były. Były to najcudowniejsze ranki, kiedy całowałeś mnie w moje dłonie, tak delikatnie, szanując moja skórę, traktując jak ja świętość która trzeba czcić. Moje całe ciało było dla Ciebie jak świątynia. Całujesz mnie czule, nawet kiedy na chwilę wychodzisz z pokoju, ale musisz się ze mną przywitać. Otulasz mnie swoimi ramionami i już wiem wtedy, że mogę tak zostać na zawsze. W Twoich ramionach. Jest w nich najbezpieczniej, najlepiej.
Takich ranków to ja chcę każdego dnia, już na zawsze.
Nigdzie tak dobrze nie było mi, jak przu Tobie. Uczucie bezpieczeństwa, beztroski. Palce mnie niosą. Wspomnienia niosą do miejsc, w których byłam obok Ciebie. A zwłaszcza do tego łóżka. Łóżka Twojej siostry, ale to wtedy nie miało znaczenia czyje to łózko. Tam się nauczyłam patrzeć Ci w oczy bez skrupułów. A jak bardzo się w nich zakochałam, to wie tylko ten "najwyższy", w którego nie wierzę.
To były najwspanialsze dwa tygodnie mojego życia. Poważna deklaracja, co?
Tylko, że chwile spędzone w tym łóżku, nawet zwyczajnie leżąc obok siebie uświadomiły mi jak bardzo nie potrafię bez Ciebie żyć, Karol.
Kurwa.
Nie potrafię.
Nie chcę bez Ciebie już żyć, Karol.
Zostań, proszę.
Bez Ciebie to nie ma żadnego sensu,
Serio.
Nawet najmniejszego.
Kocham Cię nad życie.
Jeśli czytasz to z rana, kiedy wróciłeś z pracy, to za chwilę się usłyszymy.
A ja kocham Twój głos. Nie, stop. Kocham wszystko co w Tobie.