Do końca tańczysz, choć to smutny bal... Dla niektórych karnawał, dla ciebie nawał kar.
***
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz...
***
Pamiętaj, szukasz kłopotów, one same do ciebie przyjdą.
***
I choć zawiść ma ludzką twarz, góra z górą się nie zejdzie, człowiek z człowiekiem tak.
***
Kiedyś ziomek, mieliśmy przyklejone, po wewnętrznej stronie powiek, plakaty tych samych kobiet...
***
Dziś noszę cię na rękach, jutro płonie twoja kukła.
***
Promień Słońca między chmurami nadciągającej burzy.
***
Dziś zerkasz z gwiazdozbioru, wczoraj w klubie z loży.
***
Patrąc przez negatywów, nie zowaczysz pozytywu.
***
Ta choroba to życie i jest śmiertelna.
***
Chcę wierzyć w Słońce, nie chcę już wierzyć w chmury.
***
Biegnę do niką, choć coś mówi stój... Otwarta rana, ja znów sypię sól.
***
Twoja bezsenności wyspa, szumem fal spętaana.
***
Ich umysły są zatrute szeleszczącym bluszczem.
***
Stratę, ból, brud życia, jednym haustem spiłeś.
***
Już pry narodzinach, wokół szyji pępowina.
***
Bez zasad parę osób, jak zapałka strzela ich kręgosup.
****
To wszystko jest jak zły sen, życia unikniesz, śmierci nie...
***
Bilet w jedną stronę, czujesz? Los co go kasuje.
***
Uważaj czego pragniesz, to było złą wróżbą, wiesz o tym chwilę później, kiedy jest juz za późno.
***
To przyjaźń? Może lepiej o tym nie mówmy.
***
Niech to trwa, nigdy się nie kończy. Nawet śmierć nas nie rosłączy.
***
Ta jedna historia prosto z serca
Życie jest trujące i wiesz nas uśmierca
Z beługi kawior, ale weź to w cudzysłów.
***
Mam swój zamknięty świat, z własnym Olimpem, Ty zakłamana twarz w stylu z deszczy pod rynnę.
***
Naturalny bezsens, gorzki posmak życia, niesmak, Moja panura autoreflekcja.
***
Weź mocno mnie obejmij, jakby świat miał się dzisiaj skończyć...
***
Myślę o tobie i jakoś nie mogę przestać, cały mój świat w twojej osobie się streszczał.
***
Te drobne ciało skrywa tak wielkie serce,
Zwykły jak ja człowiek nie chce nic więcej.