Zastanawiam się od jakiegoś czasu, jak bardzo się zmieniłam i czy wiele się we mnie mnie zmieniło na przestrzeni ostatnich kilku lat. Czy wogóle coś się zmieniło? Zapewne jeśli sama sobie nie odpowiem to nikt mi nie powie.
Pamiętniki, książki, samotność, skrytość, stronienie od innych... Właśnie - czy nie za bardzo? Zamknięcie w sobie - czy nie zbyt szczelne? Cisza... Ostre zasady - czy zbyt ostre? Zbyt rygorystycznie przestrzegane?
Czy można stać się tym, kim najbardziej by się siać nie chciało?
Kimś, z kim nigdy nie chielibyśmy mieć styczności nawet?
Czy tak to własnie jest, gdy człowiek nie umie uporać się z własną przeszłością, rozliczyć z nią i jednocześnie nie jest w stanie pozostawić ją i jej złych elementów za sobą? Gdy po prostu nie jest się w stanie "kopnąć w zad" tych elementów starego życia, które inni uważają za złe, bo boisz się, że znów się pogubisz w tym teatrze życia, którego aktorem się jest mimo woli, a którą to rolę wzięło się zbyt poważnie i zaczęło się GRAĆ aktora? Niedawno dopiero w minimalnym procencie ogarnęłam cokolwiek z tego, bojęsię to stracić poprzez radykalne zmiany.
Nie wiem, ale wiem, że w rozmowie brak mi zawsze racjonalnych argumentów, bo wszystko to siedzi zbyt głęboko we mnie i bardziej czuję to i mam to w duszy niż wiem i mam w rozumie. Jeżeli ktokolwiek jest w stanie ogarnąć cudzą duszę rozumem - nie jest człowiekiem, to pewne.
Jak to pomyślałam: "Ehh szkoda gadać... Tak więc Faolchu ma dziwne, nieuzasadnione refleksje i wynurzenia, Redakai podobnie - wypisuje głupoty, Tenshi rysuje ale ma to gdzieś, Yuki się wydziera i ma pretensje do świata, Akai jest zagubiona gdzieś w tle między tym wszystkim a Faenir... Yyy, Faenir ogarnia Yuki. " A opowiadanie stoi w martym punkcie. Nie wiem, z czym to jest związane. Na razie przepisuję.
O dziwo, patrzę i mam wrażnie, że notki na blogach średnio mi się pokrywają. Jedna do drugiej mieć wiele nie ma pomimo podobnego czasu pisania, no ale... Nie o to w tym chyba przecież chodzi. Gdyby tak miało być, nie miałabym tego drugiego.
Nie chowam się w tych zapiskach, ja chcę sobie to uporzadkować.
Tak mi łatwiej, pisanie ręczne kiepsko mi idzie, widać po opowiadaniu.
"Escalate the sense..."I suppose they meant sense of life...