Jest źle. Bardzo źle,
Nie mam najmniejszej ochoty na robienie czegokolwiek. Od kiedy zabrakło Cię w moim życiu, wszystko diametralnie się zmieniło. Przestałam spotykać się ze znajomymi, znowu polubiłam fajki i picie w parku jakiegoś taniego wina na zimnej i mokrej ławce. Gdy jestem w domu jedyne co robię to śpię lub siedzę na gg.
W szkole trzeba udawać. Zbyt często widuję Cię na korytarzu. Nie mogę usiąść na parapecie i po prostu zacząć płakać. Nie chcę widzieć moich przyjaciół jak się zamartwiają. Przeze mnie. To jest moja osobista walka o powrót do normalności. Ale nie wiem czy dam radę zapomnieć. Przez 3,5 miesiąca dawałeś mi złudne nadzieje. Dobrze wiedziałeś co do Ciebię czuję. Wykorzystałeś to. Tak po prostu. Chciałeś żebym była drugą Kasią. Ale nie byłam. Miałam własne zdanie na każdy temat i nie pozwalałam żebyś przekraczał granice mojej intymności. Nie rozumiałeś tego. Nie rozumiałeś mnie. Obrażaleś się, gdy Ci na coś nie pozwalałam. Ale ja mam własną wole, i nigdy nie mogłeś ani nie będziesz mógł dyktować mi warunków. Ja już taka jestem. I nie zamierzam się zmieniać, bo mi to nie przeszkadza.
Ale mimo wszystko byłeś przy mnie, a ja byłam przy Tobie. Ufaliśmy sobie. Przywiązałam się do Ciebie. Byłeś dla mnie największym Skarbem. Moim Misiem. Jestem ciekawa, czy pamiętasz nasz spacer po promenadzie. Było coś po 20.00 . Szliśmy wtuleni w siebie nie widząc świata poza sobą. Liczyliśmy się tylko my.
Albo nasze wspólne Walentynki. Oglądalismy film. Ty porównywałeś mnie do tej dziewczyny. Która kochała całym sercem tego nieidealnego chłopaka. Siedząc na Twoich kolanach, wtulając się w Ciebie cieszyłam się, że mam tak cudownego chłopaka przy sobie. Że dla mnie byłeś gotów zabić. Tak, to Twoje słowa.
A teraz zostałam sama. Ty jesteś z nią. Szczęśliwy. Przy mnie są łzy. Tak, brakuje mi Ciebie. Jak cholera. I co mogę jeszcze dodać ? Że tęsknię ? Że życie w jednej chwili straciło sens ? Wiem jedno :
KOCHAM. Mimo wszystko.