Stałem pośrodku
oparty o żale.
Widziałem jak tysiące kropel
rozbija się o miliony
czułem jak odchodzi,
niepojęte marzenie...
Wyjąłem mój płatek róży,
moje marzenia tak lekko z nim opadały.
Zatrzymał się na tafli wezbranych smutków
znikł w kilka chwil porwany.
Tak bez płatka zasuszonej nadziei.
Tak bez szcześcia ukrytego w marzeniach.
Tak samotnie w grudniowy dzień
otarłem niewidzialną łzę,
ruszyłem ku przeznaczeniu...