Miętoszę w dłoni husteczkę higieniczną. Gdzieś obok wala się porozrzucana aspiryna, a pod nadgarstkami szeleszczą poyrywane kartki ze szkicownika. Kubek gorącej, cynamonowej herbaty i kostka czekolady są dobre na nowy początek.
Czuję się troszeczkę jak chorągiewka majtana przez wiatr. Raz w stronę melancholii i depresji, a raz w stronę optymizmu i uśmiechu na twarzy. Niech że się w końcu zdecyduje. Do tego te wszystkie koszmary... Brr.