Widziałam początek i koniec w bezmiarze niebieskiego horyzontu. Widziałam niebo płaczące, między grozą sztormu letniego, a łaskawego księżyca światłem. Widziałam też, jak zgraja psów rwie się w oczach starszego pana, który płakał wtedy w przychodni, na Żurawiej. Boże, jacy my byliśmy biedni, nic nie mieliśmy, nic nie mieliśmy - powtarzał bijąc się w pierś. Wy, młodzi, nigdy nie poznacie tego strachu, nigdy nie poznacie prawdy, nigdy nie umrzecie naprawdę - mamrotał ze łzami na pomarszczonych polikach. To wtedy zrobiło mi się najbardziej w świecie wstyd, już na zawsze.
Lipiec 2017
bądź mi lwem w ramionach
i nade mną i zawsze
daleko nam od siebie od ziemi do nieba